wczasy, wakacje, urlop
02 December 2011r.
[caption id="attachment_45" align="alignleft" width="152" caption=" "][/caption]Specyfika wąskiego pasma lądu Helskiej Kosy znajduje odbicie w typowych tylko dla tego skrawka ziemi opowieściach, zwanych gadkami, krążących na Rybakach lub o rybakach z .półwyspu wśród mieszkańców innych nadmorskich wiosek. A oto kilka z nich. Jak Tóna w konie żeglował Kiedy mieszkańcy Jastarni postanowili po raz pierwszy nabyć konia, wysłali do Wielkiej Wsi Tónę. Miał on kupić konia i od razu wóz. Tóna transakcję załatwił pomyślnie, po czym konia zaprzągł do wozu i jechał. Ale zamiast trzymać lejce mocno, im szybciej koń ciągnął, tym bardziej je popuszczał. Koń w końcu poniósł i kiedy wóz podrzuciło na jakimś pniaku, Tóna z wozu spadł, tak że nowy nabytek z resztkami wozu dotarł do Jastarni sam. Kiedy w jakiś czas po koniu przyszedł do swoich i Tóna, obstąpili go rybacy i zaczęli wypytywać co się stało. Tóna wtedy wyjaśnił: — Dresze, ja myślał, że z koniem to jak z łodzią, tymczasem co ja mu szota jak przy żaglu popuścił, to on zamiast zwalniać, parł coraz szybciej naprzód. I temu mnie za burtę wyrzuciło. O purtku co się w krowę zmienił W czasach, kiedy jeszcze na Półwyspie Helskim nie znano zegarów, trzej rybacy, którzy łowili w jednej łodzi, umówili się, że co noc inny z nich będzie dyżurował, żeby przed świtem, kiedy czas na połów, budzić dwóch pozostałych. Kiedy wypadła kolej na Konkela, siadł on z wieczora na skrzyni, żeby czuwać, ale zdrzemnął się i dopiero na stukanie się ocknął. Zaspany poszedł otworzyć, pewien, że zamiast on budzić towarzyszy, oni budzą jego. Zaledwie jednak drzwi odemknął — zaraz zatrzasnął. I tak jak był, w długich rybackich skorzniach, skoczył do białki do łóżka. Kobieta przestraszona — chłopem aż pod pierzyną trzęsło — zaczęła dopytywać co się stało. — Milcz białko. Tam przed dwierzami stoi purtk co ma dwa rogi, cztery nogi i ogon — szeptem wyjaśnił chłop i głośno zaczął się modlić. Dopiero kiedy w izbie zrobiło się widno, Konkel wylazł z łóżka i odważył się wyjrzeć przez okno. A za oknem, w ogródku, pierwsza we wsi krowa, którą niedawno kupił sąsiad, kończyła właśnie dojadać kwiaty. Taki to był diabeł, który Konkelowi przeszkodził na czas zbudzić na połów towarzyszy. Rybackie ślubowanie Pewnego razu dwóch rybaków z Wielkiej Wsi, którzy łowili razem, zaskoczył na morzu sztorm. Kiedy fale zaczęły się już wdzierać do łodzi, jeden z rybaków zaproponował, żeby za ratunek ślubowali pielgrzymkę do cudownej Matki Boskiej w Swarzewie. Ale, że to z Wielkiej Wsi nie daleko, żeby pielgrzymowali na grochu, który wpierw wsypią do wysokich rybackich butów. Ledwie obaj złożyli przysięgę, morze zaczęło się uspokajać i za jakiś czas cali i zdrowi dobili do brzegu. W najbliższą niedzielę obaj rybacy, tak jak ślubowali, wyruszyli do swarzewskiego kościoła. Nie uszli daleko, jak jeden z nich zaczął przystawać, potem kuleć, a w pół drogi już ledwie powłóczył nogami. Tymczasem drugi szedł jakby nigdy nic i tylko towarzysza popędzał. Kiedy wreszcie dotarli do kościelnej furty, ten z rybaków, który przy każdym kroku już jęczał, siadł, żeby wreszcie ściągnąć z nóg skorznie i pokutny groch z nich wysypać. Drugi tymczasem stał i patrzył. Więc ten pierwszy go spytał czy ślubu dotrzymał i szedł jak on na grochu, bo jeśli tak, to jak to może być, że nie bolą go stopy. Drugi wtedy wyjaśnił, że groch oczywiście w butach ma, tylko zanim go do skorzni wsypał, kazał, by białka dobrze ziarna ugotowała. Morza nie oszukasz Zył na Półwyspie Helskim rybak, który był znany z tego, że nikt mu nie wierzył, bo co powiedział, to skłamał. Któregoś dnia, kiedy wypłynął w morze, żeby sprawdzić zastawione sieci, nagle rozpętała się burza. Przerażony rybak, aby przebłagać żywioł, postanowił poświęcić własną córkę. Złożył więc ręce i w te słowa przemówił do morza: Jedną Klarą w domu mam to ją do klasztoru dam Morze widać uwierzyło zapewnieniu, bo natychmiast się wygładziło i chociaż błyskawice jeszcze przecinały niebo, rybak już po zupełnie spokojnej wodzie wracał do brzegu. Ale kiedy był blisko strądu i poczuł się bezpieczny, roześmiał się i powiedział: Morze, pocałuj mnie w rzec Klara może w domu być Jednak ledwie te słowa wymówił, wysoka fala, która nadpłynęła sie wiadomo skąd, uderzyła w łódź, rozbiła ją i rybak utonął. Bo morza nie oszukasz.