wczasy, wakacje, urlop
02 September 2013r.
Legendy z Malechowa Zatopiony kościół kolo Podgórck Na południe od Podgórck leży otoczony pagórkami staw mający kształt kościoła. Kiedyś stał tu dom Boży, który podczas potężnej burzy został zalany wodą i zapadł się pod ziemię. W powstałej wyrwie w ziemi utworzył się staw. Co dzwoni na szosie do Kręgu W lesie za wioską Chomiec zaraz po przekroczeniu Grabowej krzyżują się szosy. Południowa prowadzi do Kręgu. To miejsce nazwane zostało „dzwonków ką". Przed laty stał tu dom celny. Kto przejeżdżał tędy nocą musiał dzwonić do drzwi, by zbudzić celnika. Stąd ta nazwa. Diabeł jako czarny pies koło Sulechowa Przy drodze z Sulechowa do Sierakowa stoi w lesie sosnowym samotna chałupa zwana „chatą sów11. Mieszkanka chaty po niedzielnej mszy w Sulcchówku poszła odwiedzić swoją siostrę w Sulechowie. Tam dowiedziała się, że w niedziele we wsi są tańce. „To jeszcze dzisiaj będę tańczyć - powiedziała - w najgorszym wypadku z diabłem". W drogę powrotną po tańcach ruszyła, gdy była już ciemna noc. Zauważyła, że przed nią biegnie czarny pies zachowując zawsze ten sam odstęp. Pomyślała, że to może jej pies i zawołała go. W lesie pies zniknął. Kiedy kładła się spać usłyszała rumor pod łóżkiem. Ze strachu leżała cichutko nie ruszając się. Rano zobaczyła, że miska z jedzeniem jest pusta. To mógł być tylko zły. I rzeczywiście. Diabeł dokazywał całymi nocami, tak że domownicy przenieśli łóżka do innego pokoju. Ale i to nie pomogło. Dopiero nieustanne modlitwy przegoniły diabła. Zaczarowany kot z Malechowa Niedaleko Malechowa leży kilka pojedynczych gospodarstw, tak zwana reduta. Droga do niej prowadzi przez głęboki jar. Kiedyś zimą szła tędy wieśniaczka z workiem pełnym ehleba. Było bardzo mroźno, a śnieg sięgał jej po kolana. Pośrodku jaru żałośnie miauczący kot przeciął jej drogę. Pełna litości kobieta zabrała biednego kota do worka z chlebem. W domu okazało się , że w worku jest kot, ale nie ma chleba. Zdenerwowana włożyła kota z powrotem do worka i zaniosła do studni, aby go utopić. Najpierw postanowiła jednak workiem uderzyć w kamień. Worek się rozerwał i kot uciekł do domu. Kobieta pobiegła za nim. Gdy weszła do pokoju zobaczyła pięknego młodzieńca, który podziękował jej za to, że nakarmiła go chlebem i przez to zdjęta została z niego klątwa. Chwilę później zniknął na zawsze. Jak Malechowo zostało zwolnione z podatku na rzecz Bukowa Morskiego W Zielenicy stała twierdza należąca do rycerza Kunza von Platcna. Przez długie lata prowadził on spór z przełożonymi klasztoru w Bukowie Morskim. Opat oblegał twierdzę i długo męczył mieszkańców. Nie widząc wyjścia z sytuacji żona rycerza poprosiła opata, by darował jej życie, pozwolił wolno opuścić twierdzę i zabrać tyle rzeczy, ile udźwignie. Opat na to przystał. Wtedy kobieta wzięła męża na plecy i uciekła. Mieszkańcy Malechowa, także poddani opata , kiedy dowiedzieli się o fortelu, zaczaili się na rycerza i jego żonę. Rycerz z rozpaczy wskoczył do dołu torfowego. Malechowianie wyciągnęli go i razem z żoną zaprowadzili do klasztoru bukowskiego. Opat podziękował wieśniakom za pomoc i podarował im na zawsze wolność i niezależność. Zatopione dzwony w jeziorze Czarnym koło Pękanina Szosa ze Sławna do Sianowa prowadzi między Nicmicą a Pękani-netn przez łagodne wzniesienie. Pośrodku lasu sosnowego leży niewielkie, ciemne jeziorko zwane Jeziorem Czarnym. Jezioro jest bardzo głębokie i mimo, że nie jest szerokie, nie sposób go przepłynąć. Odważny pływak, który chciał tego dokonać, utonął. Wiele lat temu chłop wiózł przez gęsty las na wozie dwa dzwony. Nocą furmanka zjechała z drogi wpadła do jeziora. Woły, wóz, dzwony i gospodarz utonęli. Podczas ciemnych nocy z głębokiej wody miedzy jedenastą a dwunastą słychać bicie dzwonów. Niedaleko jeziora rosła kiedyś dorodna sosna z bardzo gęstą koroną. Pod tym drzewem ma być zakopany skarb. Podczas ciemnych nocy, gdy słychać dźwięk dzwonów zatopionych w jeziorze podobno można ten skarb odnaleźć . Lecz do dziś się to nie udało, bowiem by skarb odnaleźć, muszą być spełnione odpowiednie warunki: dzwony muszą dzwonić, pod sosną musi tańczyć mały ognik i do dwunastego uderzenia zegara skarb musi być odkopany. Kiedy tych warunków się nie spełni skarb opada kilka metrów niżej. Diabelski kamień koło Pękanina Na drodze kościelnej z Pękanina do Dąbrowy leży duży głaz z różnymi odciskami. Wyglądają one jak odciski końskiego kopyta, kociej łapy i dziecięcej nóżki. Podobno podczas nocy sylwestrowej tańczy na tym głazie diabeł. Skarb z Pap rot W Paprotach żył dawno lemu bardzo bogaty chłop. Pieniądze i kosztowności schowane miał w workach. Kiedyś nocą do domu wdarli się złodzieje. Jeden z nich wszedł do środka i podawał drugiemu worki przez okno. Nagle zauważył, że ten za oknem zniknął wraz z workami. Przestraszył się, złapał tyle worków ilu mógł udźwignąć i uciekł w ciemną noc. Po drodze wszystko zakopał. Wyrobnik z Paprotek po latach znalazł skarb i zawiózł go na taczce swemu panu w Żegocinie. Otrzymał nagrodę, która mu jednak szczęścia nie przyniosła. A dziedzic za znaleźne kupił nowe ławki do kościoła. Niesamowite polowanie koło Ostrowca Ostrowiec okalają ciemne lasy. Jesienią odbywają się tu niesamowite polowania. Po zupełnej ciszy, nagle zrywa się gwałtowny wiatr. Gałęzie pękają, łamią się, ale nie spadają na ziemie. W powietrzu słychać dziką wrzawę i głośne krzyki. Nic jednak nie widać. Po chwili znów nastaje cisza. Niesamowite polowanie się skończyło. Diabelski kamień z Białęcina W białęcińskim lesie niedaleko skrzyżowania dróg leży diabelski kamień. Przed wielu laty pewien handlarz świń szedł ze swoim znajomym przez ten las. Handlarz miał przy sobie dużo pieniędzy, o czym powiedział znajomemu. Przy dużym kamieniu znajomy rzucił się na niego i zaczął go bić. Handlarz prosił: „Daj mi żyć, mam żonę i dziecko, my się przecież znamy1*. „Właśnie dlatego zginiesz, żebyś mnie nie zdradził1' - odparł znajomy. Morderstwo zostało jednak wnet odkryte, a morderca schwytany. Za swój niecny czyn został skazany na łamanie kołem. Spór o las W miejscu gdzie stykają się granice wsi Janicwicc, Ostrowiec i Ko-sierzewojest lasek nazwany „Laskiem niezgody". Dawno (emu las nie miał właściciela. Mieszkańcy okolicznych wiosek zbierali w nim chrust i jagody. Często jednak zdarzały się przy tym kłótnie i bijatyki nieraz kończące się w sądzie. Na jednej z rozpraw sąd postanowił, źe na własność otrzyma las ten, kto będzie mógł zaświadczyć , że stoi on na jego ziemi. W Ostrowcu mieszkał wówczas bardzo przebiegły myśliwy, który chciał pozyskać las dla swojej wsi. I wymyślił fortel. Ziemię z lasu wsypał do swoich butów. Kiedy sędzia zapytał na czyjej ziemi stoi las, leśniczy przysiągł, że stoi na jego ziemi. 1 tak Ostrowiec wszedł posiadanie lasku. Jak ustalono granicę między Ostrowcem a Janiewicami Dawno temu w dolinie Strumyka Rakowego były rozległe mokradła ciągnące się od Janiewic do Ostrowca. Między wioskami nic było granicy. Z czasem wieśniacy pomyśleli jednak ojej wytyczeniu. Na spotkaniu zebrali się w pobliżu Ostrowca. Granica miała przebiegać przez środek mokradła, ale ponieważ nikt nic potrafił pow iedzieć jakie jest duże, postanowiono je zmierzyć. Za radą cwanego chłopa najwyższy mężczyzna z Ostrowca miał w długich butach wejść w bagnisko tak daleko jak się da i tam postawić słup, a następnie rzucić kamieniem w kierunku Janiewic, W miejscu upadku kamienia przebiegać miała granica. Mieszkańcy Janiewic po wahaniach przyjęli propozycję i podpisano umowę. Po latach, kiedy osuszono bagno okazało się, że cześć należąca do Janie wie jest znacznie większa od tej, która należała do Ostrowca. Radość janiewiczan była ogromna, bo przecież umowa jest umową. Z jaj danina dla pana z Żegocina W Żegocinie mieszkał szlachcic, któremu wieśniacy musieli przynosić wszystkie jaja jakie zniosły kury. Za jajka nic płacił, co bardzo się chłopom nie podobało. Gdy pewnego razu szlachcic jechał na pole, by dopilnować prac, żona jednego z chłopów wzięła kosz jaj i poszła do wsi przez którą musiał przejeżdżać dziedzic w drodze powrotnej do domu. Wyjęła jajka z kosza i ułożyła je pod płotem. Gdy szlachcic przejeżdża! zaczęła gdakać przy płocic jak kura, która zniosła jajko, następnie sięgnęła pod spódnicę, wyjęła jajko i powiedziała: „Z tych jaj jest danina dla pana z Żegocina". Dziedzic osłupiał i spytał kobietę, eo robi. Ta bez przerwy gdacząc, włożyła jajko do koszyka i powiedziała; „Z tych jaj danina dla pana z Żegocina". Szlachcic odjechał . Od tego czasu jajka tak mu obrzydły, że nie pojawił się już w ięcej w wiosce by zebrać daninę. Cztery historie z wilkami z Wiekowa Chłop Christian Rubow (1812-1890) chętnie opowiadał historie z lat młodości, zwłaszcza o polowaniach na wilki. Małorolni chłopi musieli wykonywać obowiązkowo różne prace na rzecz swojej wsi, także przy przygotowaniach do polowań na wilki. Najpierw wszystkich zawiadamiano. Następnie linami i szmatami zaznaczano teren łowu i różnymi sposobami hałasowano, aby wywabić wilki z kryjówek. Pomocnicy gonili zwierzęta w kierunku dużej sieci zakończonej deskami, które działały jak zapadki lub duże łapki na myszy. Sieć umocowana była w głębokim dole do którego wpadał wilk. Tu już łatwo było go ubić. W 1830 roku także Christian Rubow brał udział w polowaniu na wilki. Gdy zwierze leżało w dole zobaczono wnyk do łapania wilków dookoła jego nosa Widocznie zdołał się wyrwać z takiej pułapki. Widząc żelastwo na nosie wilka jeden z chłopów krzyknął: „Patrzcie, on nosi okula^!" Pewnej zimy przed gwiazdką żona Jurgena Rubowa razem z córkami przygotowywały ciasto w piekarni. Nagle zobaczyły dużego wilka, który zaglądał przez drzw i. Gdy go odganiały, ten nie spiesząc się odszedł w kierunku domu. Tam go później znalazły śpiącego za miską z ciastem. Obudzony wilk wreszcie wyniósł się do łasu. Torfowiska nad Grabową dawniej były ogrodzone, by zwierzęta domowe nic wpadały do dziur, które powstały po kopaniu torfu i me utonęły. Kiedyś rano chłop Plath zobaczył swoje konie, a było ich siedem, jak pędziły za wilkiem w kierunku torfowisk. Wystraszony Plath popędził za nimi w obawie, że konie zginą. Na szczęście wrota w płocic były pozamykane, a konie stały i głośno parskały za wilkiem A miałby on smaczną ucztę i to na długo, gdyby konie utonęły. 4. Ostatniego wilka widziano na polu chłopa Christiana Schmidta z Wiekowa. Schmidt orał, a niedaleko pasło się bydło. Każda krowa nosiła na szyi dzwonek. Nagle usłyszał głośne dzwonienie. Krowy utworzyły koło z rogami na zewnętrz, a wilk biegał w koło. Gdy pastuch dobiegł, wilk uciekł. W ostatniej kurnej chacie Wiekowa jeszcze długo wisiała w kominie szynka z wilka na odstraszenie złych mocy. Góra Żałobna koło Wiekowa Po południowej stronic Wiekowa okolona gęstym lasem wznosi się Góra Żałobna. Podobno stał tu pokaźny dom myśliwski, który był własnością książąt pomorskich. To tu podobno książę otrzymał smutną wiadomość o Śmierci swojej żony i tutaj zaszył się w ciężkiej żałobie. Inna wersja mówi o licznych zamordowanych, którzy tu zostali pogrzebani.